„Upomnę
się też u człowieka o życie człowieka i u każdego – o życie brata” (Rdz 9,5)
1.
Człowiek dobrej woli wobec cywilizacji śmierci i na rzecz kultury życia
Prawo
do życia jest fundamentalnym prawem człowieka, na którym wyrastają wszystkie
jego pozostałe prawa. Ono jest też podstawą wszystkich innych
dóbr, które stają się udziałem człowieka. Paleta stanowisk jest tu imponująco
rozbudowana, co sprawia, że pierwszym zadaniem chrześcijanina jest
ukształtowanie swojego sumienia w zgodzie z nauczaniem Kościoła oraz uzyskanie
poprawnej i rzetelnej wiedzy na temat początków człowieka. Nie wolno
opierać się na uproszczonych informacjach medialnych. Uczciwość i roztropność –
niezbędne do rozstrzygania najbardziej fundamentalnych pytań – buduje się na
wrażliwości moralnej i wiedzy. Wrażliwość tę uzyskuje się przez pogłębienie
życia religijnego w komunii z Bogiem. Z kolei wiedza nie ma wyłącznie
charakteru religijnego, ale w punkcie wyjścia opiera się na osiągnięciach
naukowych. Stąd w deklaracji Kongregacji Nauki Wiary Quaestio
de abortu procurato, a następnie w encyklice Evangelium vitae przypomniano: „Skoro tylko
komórka jajowa ulega zapłodnieniu, rozpoczyna się życie, które nie należy już
ani do ojca, ani do matki, ale do nowej, żyjącej istoty ludzkiej, która rozwija
się dla siebie samej. I nigdy nie stanie się ludzką, jeśli już wtedy nią nie
była. Najnowsza genetyka bardzo jasno potwierdza to wszystko, co zawsze było
oczywiste. (…) Wykazała mianowicie, że istota żyjąca ma już od pierwszej chwili
stałą strukturę, czyli informację genetyczną (…). Od momentu zapłodnienia
rozpoczyna się cudowny bieg każdego życia człowieka, którego jednak wszystkie
wielkie zdolności wymagają czasu na właściwe uporządkowanie i przygotowanie do
działania” (Quaestio 12–13; por. także EV 60).
W
sprzeczności z powyższymi stwierdzeniami stoją opinie o skrajnie subiektywnym
charakterze, w których sugeruje się, że życie człowieka zaczyna się dopiero od
któregoś momentu jego rozwoju. Tymczasem już nauki biologiczne pozwalają
stwierdzić, że w rozwoju człowieka nie mają miejsca żadne skokowe i jakościowe
zmiany. Cały rozwój dokonuje się w sposób ciągły. Nie da się stwierdzić też
żadnego okresu ważniejszego od innych. Każdy moment w tym rozwoju zakłada
poprzedni, aktualny zaś stanowi nieodzowny warunek następnego. Natomiast
jedynym w swoim rodzaju zdarzeniem jest właśnie poczęcie człowieka. Wszystkie
kolejne momenty jego życia są konsekwencją tego pierwszego, najważniejszego. W
końcu wszelkie wątpliwości co do istnienia człowieka należy rozstrzygać na
korzyść życia i stanowczo sprzeciwiać się działaniom zagrażającym
człowiekowi. Jan Paweł II formułuje tę normę jednoznacznie: „nawet samo
prawdopodobieństwo istnienia osoby wystarczyłoby dla usprawiedliwienia
najbardziej kategorycznego zakazu wszelkich interwencji zmierzających do
zabicia embrionu ludzkiego” (EV 60).
Dla
człowieka wierzącego podstawowe wskazanie płynie z bezwzględnego nakazu Bożego
wyrażonego w piątym przykazania Dekalogu: „nie będziesz zabijał” (Wj 20,13), które swoje uzasadnienie znajduje w prawdzie, że
„życie ludzkie od początku zakłada działanie Boga Stworzyciela” (Encyklika Mater et Magistra 194) i przynależy wyłącznie
do Boga, oraz w najważniejszym przykazaniu miłości Boga i bliźniego (por. Mt
22,36–40). Kto więc niszczy życie ludzkie, występuje wprost przeciwko Bogu i
Jego prawom. Stąd właśnie bierze się Boże ostrzeżenie skierowane na samym
początku Biblii do osób niszczących życie ludzkie: „Upomnę się też u
człowieka o życie człowieka i u każdego – o życie brata” (Rdz 9, 5). Także
Jan Paweł II mocą władzy apostolskiej podkreślał, że „bezpośrednie przerwanie
ciąży, to znaczy zamierzone jako cel czy jako środek, jest zawsze poważnym
nieładem moralnym, gdyż jest dobrowolnym zabójstwem niewinnej istoty ludzkiej”
(EV 62). Papież dodał następnie: „Ocena moralna przerywania ciąży dotyczy także
nowych form zabiegów dokonywanych na embrionach ludzkich, które chociaż
zmierzają do celów z natury swojej godziwych, prowadzą nieuchronnie do zabicia
embrionów” (EV 63). Ojcu świętemu chodziło tu o: eksperymenty na embrionach,
wykorzystanie ich jako „materiału biologicznego”, źródła organów albo tkanek do
przeszczepów, służących leczeniu niektórych chorób, prenatalne techniki
diagnostyczne, jeżeli są one motywowane racjami eugenicznymi (EV 63).
2.
Istota zagrożeń dla życia ludzkiego w fazie prenatalnej
Papież Jan
Paweł II dostrzegał niebezpieczeństwa dla życia ludzkiego w fazie prenatalnej:
„lęk budzą coraz liczniejsze i poważniejsze zagrożenia życia ludzi i narodów,
zwłaszcza życia słabego i bezbronnego” (EV 3). Życie ludzkie jest wartością
podstawową i niezbywalnym dobrem. Domaga się bezwzględnej ochrony, a więc
niezależnie od okresu i jakości życia człowieka. Podważanie tego nakazu
prowadzi do stopniowego osłabiania ochrony dzieci nienarodzonych, nieuleczalnie
chorych lub ludzi starszych. Fałszuje też rzeczywistość, relatywizując wartość
życia i uzależniając od tego, czy nastąpiło już urodzenie lub czy człowiek ma
zdolność do decydowania o sobie samym. Tymczasem życie jest albo go nie ma –
jego wartości nie trzeba uzasadniać, ale należy ją tłumaczyć i rozbudzać na nią
wrażliwość swoją i innych.
Nie
wolno też pomijać faktu, iż Bóg jest dawcą życia, z czego wynika
świętość życia i godność każdego człowieka. Kościół czuje się w obowiązku go
bronić od początku aż do naturalnej śmierci oraz respektować wymagania zarówno
prawa Bożego, jak i prawa naturalnego. Zostają one przekreślone zwłaszcza przez
stosowanie procedur dopuszczających zabicie dziecka w okresie prenatalnym, tj.
przed jego urodzeniem.
Dokonuje
się obecnie radykalna zmiana postrzegania rodzicielstwa i brakuje wrażliwości
na wyjątkowość oraz wartość każdego ludzkiego życia. Taka postawa wynika z
nadmiernego podkreślania uprawnień jednostki w dziedzinach, które tradycyjnie
są zastrzeżone dla powszechnie obowiązujących praw zgodnych z naturą i
godnością człowieka, podstawą jego dalszych praw i obowiązków. W praktyce
uprawnienia te przyjmują postać bezwzględnego panowania silniejszych nad
słabszymi, dorosłych nad nienarodzonymi, zdrowych nad chorymi.
Praktykowany
relatywizm polega na poddawaniu dyskusji podstawowych pojęć: godności, życia,
zdrowia i samego człowieczeństwa. A przecież pojęcia te w naszej cywilizacji –
sięgającej korzeniami do kultury greckiej, rzymskiej i chrześcijańskiej – mają
znaczenie uniwersalne. Sukces relatywizmu polega zaś na tym, że wymaga się od
nas uzasadniania ich znaczenia, a w końcu nawet obrony mocy zobowiązującej
podstawowych zasad moralnych. Trzeba tymczasem pamiętać, że zasadność tych
pojęć jest zrozumiała dla każdego człowieka dobrej woli i wsłuchanego w głos
swojego sumienia – jako takie nie wymagają one rozwinięcia i ciągłego
uzasadniania.
We
współczesnym katalogu praw człowieka od pewnego czasu pojawia się koncepcja
przysługujących każdemu z nas tzw. praw reprodukcyjnych. Już samo słowo
„reprodukcja” wskazuje na kontekst przedmiotowy, podczas gdy prokreacja zwraca
uwagę na podmioty. Prawa reprodukcyjne oznaczają w istocie uznanie za
podstawowe prawo dostępu wszystkich par i pojedynczych osób do środków
antykoncepcyjnych, wczesnoporonnych i aborcji w celu decydowania swobodnie o
liczbie, odstępach czasowych i momencie sprowadzenia dzieci na świat, jak
również prawo do informacji o tych środkach. W podobnym duchu formułowane są
opinie, które zwracają uwagę na cierpienia bezpłodnych par czy na liczne
przypadki osobistych tragedii kobiet, które osamotnione stają się matkami
dzieci chorych lub z niepełnosprawnością. Podnosi się wówczas argument, że „zmuszanie”
tych kobiet do urodzenia dziecka jest wymaganiem od nich heroizmu, do czego
nikt nie ma prawa, a nadto działaniem nieludzkim i pozbawionym wrażliwości.
Stąd ma się brać uzasadnienie dla prawa do posiadania dziecka poczętego z
pomocą metod sztucznych lub – z drugiej strony – do przerwania ciąży w
przypadku poważnej choroby, zagrożenia rozwoju lub wady genetycznej dziecka
poczętego, a jeszcze nieurodzonego. Co więcej, lekarzy z prawym sumieniem,
odmawiających uczestnictwa w diagnostyce prenatalnej podejmowanej w celach
eugenicznych, piętnuje się publicznie, oskarża o łamanie prawa, a niekiedy
karze, stosując sankcje dyscyplinarne, zawodowe czy karne, a także pociąga do
odpowiedzialności cywilnej za tzw. wadliwe urodzenie. W tym ostatnim przypadku
traktuje się bowiem urodzenie chorego i niechcianego dziecka jako źródło
zawinionej przez lekarza szkody, którą ponosi matka lub rodzina.
W
debacie etycznej i prawnej problem sprowadza się do tego, czy dziecko
poczęte powinno być traktowane w kategoriach podmiotowych (jest kimś): jak
każdy inny człowiek, który ma swoje prawa, czy też przedmiotowo (jest
czymś), to znaczy jedynie jak jakaś cenna rzecz, o którą należy się troszczyć
tylko w określonych granicach. Jeżeli przyjmiemy drugie podejście, to w razie
wyboru między interesami matki (np. choćby jej zdrowie fizyczne czy psychiczne)
a utrzymaniem ciąży – przeważać zawsze będzie potrzeba kobiety. Jeżeli będziemy
traktować dziecko poczęte jako podmiot – wówczas jego interesy, w tym prawo do
narodzin, nie będą mogły być w podobnych sytuacjach negowane.
Narasta
też wspomniana wyżej tendencja do relatywizacji wartości życia. Osoba z
niepełnosprawnością intelektualną bądź fizyczną, czy po prostu z niską jakością
życia, budzi emocje i litość. Wyrażają się one często w przekonaniu, że lepiej
byłoby dla tego człowieka, gdyby się nie urodził. Utrzymuje się, iż dopóki żyją
rodzice dziecka, będzie ono pod odpowiednią opieką. Natomiast po ich śmierci –
doświadczy zapomnienia i opuszczenia. Czasem nawet ludzie wierzący nie potrafią
sobie uświadomić, że te osoby stanowią w istocie szczególne dobro – w nich
bowiem objawia się życie jako takie i ze względu na nie winny być przyjęte i
otoczone szacunkiem, a nie tylko ze względu na osiągnięcia zawodowe lub
społeczne, jakie staną się ich udziałem. Doświadczenie bliskich tych osób
pokazuje jednocześnie, że doznają z ich strony niezwykle bezinteresownej
miłości, ogromnej empatii i przeżywają z nimi szczególnie głębokie więzi. Osoby
te są dla nas świadkami wartości ludzkiego istnienia i obecności Chrystusa w
drugim człowieku. Obojętność na ich sytuację, pozostawienie ich bez
odpowiedniej opieki i wsparcia obciążają po części sumienie każdego z nas.
W
wyniku wskazanego zamieszania moralnego powszechnie przyjmuje się pogląd, iż
dopuszczalnymi środkami w rozwiązywaniu sytuacji niechcianej ciąży lub dziecka
poczętego z niepełnosprawnością jest rzekome prawo do aborcji (nazywane
prawem do rezygnacji z ciąży) lub prawo dostępu do taniej antykoncepcji i
środków wczesnoporonnych (stosowanych po współżyciu). Dla par bezdzietnych
dopuszcza się z kolei – jako alternatywę dalszych starań o dziecko – procedurę
poczęcia poza ustrojem matki zwaną powszechnie in vitro.
Procedura ta, znana w hodowli roślin i zwierząt, została wprowadzona do
medycyny i nie jest w istocie procedurą leczniczą. Jej celem jest wytworzenie
człowieka w laboratorium i przeniesienie go mechanicznie do organizmu matki. W
procedurze tej tworzy się większą liczbę zarodków i poddaje się je selekcji. Część
z nich jest w przewidywalny sposób narażana na zniszczenie lub przeznaczona do
zamrożenia. Po to, aby zwiększyć szansę powodzenia zabiegu, do organizmu matki
przenosi się kilka embrionów. Po pewnym czasie sprawdza się ich rozwój i
pozostawia przeważnie jeden z nich – ten najlepiej oceniany. Pozostałe zostają
przeznaczone do selektywnej aborcji, w celu ograniczenia ryzyka związanego z
ciążą mnogą. Wobec wielkiej popularności w niektórych środowiskach tej drogi
radzenia sobie z niepłodnością zdziwienie budzi fakt, że skuteczność metody in
vitro mierzona liczbą urodzeń w stosunku do liczby prób zapłodnienia wynosi
zaledwie kilka procent.
Nie
do pominięcia w ocenie etycznej metody in vitro są zagrożenia zdrowotne.
Informacja genetyczna wyznaczająca możliwości rozwoju człowieka jest określona
już w czasie poczęcia. Decyduje ona o indywidualnych przymiotach osoby, jak też
przynależności do gatunku ludzkiego. W pierwszych dniach zarodkowego życia
człowieka zachodzą procesy dostosowywania się nowo powstającego organizmu do
potrzeb dalszego istnienia. Metody sztucznej prokreacji człowieka
zaburzają ten proces – z uwagi na odmienne warunki środowiskowe, w jakich
dokonuje się połączenie komórek rozrodczych w laboratorium, w porównaniu do
naturalnych warunków organizmu matki.
Hormony
aplikowane kobiecie celem jednoczesnego pozyskiwania kilku komórek jajowych
(dla ich zapłodnienia in vitro) wpływają na cechy genetyczne zarówno
tych komórek, jak i na zdrowie kobiety. Niekiedy zostaje wywołany tzw.
zespół hiperstymulacji jajników z zaburzeniami
krzepnięcia, obrzękami, zespołem depresyjnym i z zagrożeniem życia włącznie.
Brak
naturalnej bariery biologicznej, która zabezpiecza przed łączeniem się komórek
niedojrzałych lub uszkodzonych genetycznie, dodatkowo sprzyja powstawaniu
kolejnych zaburzeń u dziecka. Nierzadko konieczne są następnie procesy
naprawcze w postaci różnych kosztownych terapii, dźwiganych następnie przez
całe społeczeństwo, a nie przez ośrodki odpowiedzialne za skutki podejmowanych
praktyk. Notujemy w przypadku tych zabiegów zwiększoną liczbę poronień
samoistnych i zmian genetycznych, jak też częstsze urodzenia dzieci z wadami
rozwojowymi.
Zagrożenia
te wymagają stosowania diagnostyki przedimplantacyjnej,
polegającej na wykrywaniu zmian genetycznych zarodka uzyskanego in
vitro. Na tej podstawie dokonuje się selekcji ludzi w fazie zarodkowej:
zauważone lub podejrzewane zmiany genetyczne stanowią podstawę do decyzji o
niszczeniu życia dziecka – jako niechcianego właśnie z powodu zaburzeń
genetycznych. Nierzadko dzieci bywają też odrzucane na tym etapie ich rozwoju,
gdyż są niechcianej przez rodziców płci. Toteż metoda in vitro jest
kolejnym eksperymentowaniem na człowieku. To „produkcja” człowieka,
stanowiąca w istocie formę zawładnięcia życiem ludzkim.
Nadliczbowe
embriony są mrożone w
celu ich przechowywania i ewentualnego wykorzystania w dalszych próbach
uzyskania ciąży, jeżeli wcześniejsze próby okażą się nieskuteczne. Już sam ten
proces uwłacza ludzkiej godności. Zresztą większość zamrażanych i rozmrażanych
embrionów obumiera w tym procesie lub staje się niezdolna do dalszego zdrowego
rozwoju. A przecież embrion to człowiek i każdy z embrionów okazuje się
bezradnym członkiem ludzkiej rodziny, którego godność i prawa bezwzględnie
podeptano.
3.
Prawda o ludzkiej seksualności i odpowiedzialności za dziecko
Płciowość
człowieka określa ludzką tożsamość i kształtuje całe jego życie. Nie chodzi tylko o uzdolnienie do
współżycia, biologicznej prokreacji, osobowość, psychikę, emocjonalność, lecz
również o charakter relacji między kobietą i mężczyzną, w której to
relacji seksualność buduje między nimi jedność, poczucie bliskości i
bezpieczeństwa. Seksualność umożliwia również, aby w sposób zgodny z
naturalnymi okresami płodności kobiety decydować odpowiedzialnie o swoim
potomstwie, z gotowością do przyjęcia każdego dziecka. Z tym kontekstem
ludzkiej prokreacji kontrastuje technika in vitro, w której ta jedność i
zespolenie między małżonkami zostają oddzielone od aktu poczęcia: plemniki
uzyskuje się od ojca w akcie samogwałtu, manipuluje się wielokrotnie organizmem
matki, a dziecko staje się „produktem”.
Mając
na uwadze właściwe zrozumienie natury relacji między małżonkami, należy
stwierdzić zgodnie z zamysłem Soboru Watykańskiego II, że małżeństwo i miłość
małżeńska z natury swej skierowane są ku dobru małżonków oraz ku poczęciu,
zrodzeniu i wychowaniu potomstwa. Dzieci są najcenniejszym darem małżeństwa i w
największym stopniu przyczyniają się do dobra samych rodziców. Toteż prawdziwy
szacunek dla miłości małżeńskiej i cały sens życia rodzinnego zmierzają do tego
właśnie, aby małżonkowie, nie pomijając pozostałych celów małżeństwa, skłonni
byli mężnie współdziałać z miłością Boga Ojca, który przez nich wciąż powiększa
i wzbogaca ludzką rodzinę. Małżonkowie chrześcijańscy powinni być świadomi,
że w swoim postępowaniu nie mogą kierować się własnym kaprysem. Zawsze mają
działać w zgodzie z dobrze uformowanym, dostosowanym do prawa Bożego,
sumieniem. Decydując się na większą liczbę dzieci i wyrabiając w sobie ducha
ofiary, nabywają szlachetną, ludzką i chrześcijańską odpowiedzialność, jak
również zyskują na wielkoduszności (por. Gaudium
et spes 50).
Przedstawiony
zamysł Boży wobec ludzkiej seksualności został, także wśród ludzi Kościoła,
przesłonięty przez coraz bardziej rozpowszechnioną mentalność
antykoncepcyjną. Sprawia ona, że nawet katolicy tracą chęć bycia rodzicami
kolejnych dzieci, zamykają się na życie – z
pomocą niemoralnych środków przeciwpoczęciowych lub
wczesnoporonnych – czy wręcz ulegają „pokusie jednego dziecka”. W ten zaś
sposób nie tylko przyczyniają się do pogłębiającego się kryzysu
demograficznego, ale również ograniczają swój rozwój duchowo-moralny,
zapominają o przyszłości własnej rodziny oraz ryzykują starość spędzaną w
samotności.
Sprzeciw
wobec mentalności antykoncepcyjnej, która zafałszowuje prawdę o ludzkiej
seksualności, wymaga przede wszystkim osobistego, głębokiego nawrócenia. Nakazuje
odrzucić dominujący we współczesnej kulturze sposób myślenia o dziecku jako o
zagrożeniu i zbędnym ciężarze, i spojrzeć na nie jako na szansę i bezcenny dar.
Otwarcie na życie może się wprawdzie łączyć z krzyżem, wiązać z wyrzeczeniami
osobistymi i finansowymi – trudno wszelako bez tego mówić czy myśleć o postawie
prawdziwie chrześcijańskiej.
Nie
tylko antykoncepcja, lecz i domaganie się prawa do aborcji są wyrazem tej samej
mentalności, która rodzi w człowieku poczucie, że może dowolnie manipulować
swoim ciałem, jakby nie uczestniczyło w godności jego osoby, i decydować o
skutkach własnej płodności w inny sposób niż współdziałając z naturalnym
porządkiem cyklu kobiety oraz dbając o czasową wstrzemięźliwość.
Antykoncepcja i aborcja to dwie skrajności tej samej postawy, wyrażającej się
krótko w stwierdzeniu: „nie chcę mieć dziecka”. Wyrazem tej postawy jest
również zwracanie się ku metodzie in vitro jako sposobowi poczęcia. Tym
razem roszczenie brzmi: „chcę mieć dziecko” – nawet za cenę powołania go do
życia przez obcych ludzi w warunkach laboratoryjnych, zabicia lub zamrożenia
rodzeństwa w najwcześniejszej fazie istnienia. Zwróćmy chociażby uwagę na
konstrukcję cytowanych zdań: wyrażają źle rozumiany sens rodzicielstwa –
jako prawa do decydowania o swoim
dziecku, jako prawa do traktowania go jak przedmiot swoistej własności.
Szczególnie
niebezpieczne jest formułowanie prawa do aborcji ze względu na wadę rozwojową
dziecka. Dziecko to ma bezwzględne prawo do tego, aby się urodzić, ma prawo
kochać i być kochane. Domaganie się prawa do aborcji stanowi wyraz wysoce
niegodnego postępowania, nawet jeśli jego źródłem miałby być lęk lub
poczucie źle pojętej odpowiedzialności za dziecko, wyrażanej w słowach: „nie
udźwignę tego ciężaru”.
W
obu sytuacjach – w dramacie niepłodności, obawie związanej z ciążą – Kościół
stoi po stronie człowieka. Nie potępia nikogo, stara się podpowiadać dobre
rozwiązania, w tym realne leczenie przyczyn niepłodności, i budzić w sumieniach
świadomość godności ludzkiego życia w każdej fazie jego rozwoju. Kościół
rozumie pragnienia i obawy, ale też przypomina, że dobro nigdy nie może być
osiągane niegodziwymi metodami i że są zasady moralne, których charakteru
zobowiązującego nigdy nie wolno zawiesić. W sytuacji, gdy
małżonkowie są niezdolni do przekazania życia (w wymiarze fizycznym) cel
małżeństwa może wypełnić się w wymiarze duchowym i jednocześnie praktycznym.
Chodzi mianowicie o poświęcenie się niepłodnych par na rzecz innych lub
wielkoduszne przyjęcie do rodziny jednego z ogromnej liczby dzieci oczekujących
na adopcję.
4.
Nasza postawa
Sprzeciw
wobec wszystkich praktyk wymierzonych w życie ludzkie wyraża się najpierw w
jednoznacznym opowiedzeniu się po stronie życia. Oznacza to zakaz
bezczynności, niezajmowania wyraźnego stanowiska. Konieczne jest zaangażowanie w czynną obronę ludzkiego
życia od chwili poczęcia. W szerszym społecznym i politycznym wymiarze należy
zadbać o niedyskryminowanie rodzin i politykę prorodzinną, otoczenie szczególną
troską rodzin wielodzietnych. Praktycznymi wyrazami takiej postawy są:
uwrażliwianie ludzkich sumień na prawo do życia każdej ludzkiej istoty,
niezależnie od jakości jej życia; pomaganie ciężarnym matkom,
znajdującym się w trudnej sytuacji życiowej, a zwłaszcza nakłanianym do
aborcji; prowadzenie okien życia; duchowa adopcja dziecka poczętego; modlitwa o
rozwój kultury życia w dzisiejszym świecie, poczynając od naszej Ojczyzny.
Obojętność na los zagrożonych dzieci nie jest postawą właściwą dla
chrześcijanina, bo pozostawia bezbronnych w rękach tych, którzy mają
niewrażliwe sumienia na ich prawo do życia. Natomiast jednoznaczna postawa
uszanowania i chronienia każdego życia ludzkiego, także chorego i słabego, ma
wymiar chrześcijańskiego świadectwa – ukochania życia, ukochania
bliźniego, a nade wszystko umiłowania Boga, dawcy i „miłośnika życia” (Mdr 11,26).
Nie
wolno poprzestać na deklaracjach. Wielu chrześcijan staje wobec dramatycznych
decyzji, dotyczących odebrania życia nienarodzonemu. Trzeba jednoznacznie
powtórzyć: nie wolno czynić zła, aby osiągnąć dobro. Żadne działanie, które
prowadzi do zagrożenia życia człowieka (także we wczesnych stadiach rozwoju)
lub wprost do zabójstwa, nie da się usprawiedliwić nawet najbardziej wzniosłym
celem. Źle realizowane pragnienie stania się rodzicami – ze zgodą na
„poświecenie” w tym celu kilku kolejnych istnień ludzkich (dzieci nadliczbowe,
„zdefektowane”, usunięte, bo po wszczepieniu do macicy rozwijało się ich „za
dużo”) – obciąża sumienie winą za ich śmierć.
Chrześcijanin
musi troszczyć się o prawdę. Dlatego jego zadaniem jest też demaskowanie
kłamstw, wśród których szczególnie wiele szkody czynią sugestie, jakoby
zapłodnienie pozaustrojowe było leczeniem niepłodności. Ono niczego nie leczy –
niepłodni takimi pozostają, a „wyprodukowanie” dziecka powierzają obcym.
5.
Zaangażowanie katolików w życie publiczne
Świeccy
katolicy nie mogą zrezygnować z zaangażowania w życie publiczne: z troski o szeroko rozumiane dobro
wspólne, z uczestnictwa w wyborach, aktywnego wspierania takich rozwiązań
społecznych i prawodawczych, które są zgodne z chrześcijańskim sumieniem. Ich
zadaniem jest „przenikanie duchem chrześcijańskim doczesnego porządku” ze
świadomością, że rządzi się on swoimi prawami (por. Nota doktrynalna
Kongregacji Nauki Wiary dotycząca pewnych kwestii związanych z udziałem i
postawą katolików w życiu politycznym, pkt 1, dalej: nota). Zadanie to obejmuje
między innymi obronę życia ludzkiego. Jest to szczególnie ważne obecnie, kiedy
próbuje się narzucić pogląd, że nie ma żadnych niezmiennych wartości
uniwersalnych, prawo powinno być tylko wyrazem woli większości, otwarte na pluralizm światopoglądowy,
kulturalny i polityczny. W imię fałszywie pojmowanej tolerancji oczekuje się,
wręcz – żąda od katolików, aby zrezygnowali z wnoszenia do życia
społeczno-politycznego tego, co zgodnie z wiarą uznają za prawdziwe i słuszne.
Doświadczenie pokazuje, że przekonania katolików są dziś spychane na margines
dyskusji społecznych jako anachroniczne. Katolikom niemal nie wolno publicznie
przeciwstawiać się głoszeniu prawa do decydowania o rodzicielstwie. Dotyczy to
zwłaszcza kwestii związanych ze złem antykoncepcji, procedury in vitro,
aborcji, ideologii gender, instytucjonalizacji
związków osób tej samej płci, promocji wzorców zachowań
społecznych, które są sprzeczne z tradycyjnym modelem rodziny. Tymczasem
katolicy powinni być dumni ze swoich przekonań, gdyż w centrum ich wiary stoi
nie tylko powszechne ojcostwo Boga, Stwórcy i Odkupiciela człowieka, ale także
osobowa godność każdego bez wyjątku człowieka oraz godność jego sumienia, które
rozbrzmiewa kanonem wartości uniwersalnych i niezmiennych, a zwłaszcza prawdy,
miłości, sprawiedliwości i solidarności.
Obowiązkiem
każdego katolika biorącego udział w życiu publicznym jest wierność nauczaniu
Kościoła katolickiego i samemu Chrystusowi. Nie może być mowy o jakimkolwiek
kompromisie w kwestiach wiary i moralności. Podstawowym obowiązkiem osoby
zaangażowanej w działanie na rzecz dobra wspólnego jest dbanie o jednoznaczność,
a jej postawa musi być czytelna dla innych. W każdej sytuacji katolik ma być
świadkiem Chrystusa. Może się to dla niego wiązać z dużą odpowiedzialnością
społeczną, osobistymi wyrzeczeniami, tym, że stanie się przedmiotem publicznej
krytyki, dystansowania się od niego czy nawet odrzucenia. Nie do przyjęcia jest
dla katolika dualizm postaw, a więc wyznawanie innych zasad w życiu prywatnym,
a innych w zaangażowaniu publicznym i opowiadanie się za rozwiązaniami
sprzecznymi z wyznawaną wiarą. W ramach wyznaczonych przez chrześcijańską
roztropność możliwe jest korzystanie z „procedury dyplomatycznej",
rozumianej jako umiejętność mądrego życiowo postępowania, uznającego zasady
funkcjonowania instytucji demokratycznych, a umożliwiającego odpowiedzialne
uczestnictwo w społecznej czy politycznej dyskusji. Rozsądne zaangażowanie katolika
w życie publiczne oznacza więc roztropność i prawość w osiąganiu celów.
Jednym z nich jest budowa uczciwego autorytetu i obecność w miejscach
decydujących o tworzeniu i stosowaniu prawa. Dlatego też konieczne wydaje się
przyjęcie strategii postępowania w przypadku, gdy nie jest możliwe osiągnięcie
rozwiązań najbardziej pożądanych. Jan Paweł II w związku z sytuacją, w której
nie byłoby możliwe odrzucenie lub całkowite zniesienie prawa o przerywaniu
ciąży – skoro już weszło w życie lub zostało poddane głosowaniu – wskazał, że
„parlamentarzysta, którego osobisty absolutny sprzeciw wobec przerywania ciąży
byłby jasny i znany wszystkim ludziom, postąpiłby słusznie, udzielając swego
poparcia propozycjom, których celem jest ograniczenie szkodliwości takiej ustawy
i zmierzających w ten sposób do zmniejszenia jej negatywnych skutków na
płaszczyźnie kultury i moralności publicznej” (EV 73). Dlatego też możliwy
jest udział w kompromisie politycznym, ale tylko wówczas, gdy służy to
osiąganiu większego dobra, a nie jako metodą rozwiązywania problemów etycznych
lub wyznaczania kryteriów dobra. W
przypadku aborcji rozwiązaniem docelowym jest m.in. prawo nieakceptujące
wskazanie eugeniczne do zabicia dziecka, a w przypadku in vitro –
odrzucające tę procedurę jako zagrażającą godności oraz życiu lub zdrowiu
dziecka we wczesnym stadium jego rozwoju.
Ogromnym
zagrożeniem dla katolików zaangażowanych w kształtowanie życia publicznego,
zarówno w wymiarze ogólnopaństwowym, jak i samorządów lokalnych oraz
działalności pozarządowej, zdaje się ich osamotnienie. Często się
zdarza, że nawet nie uzyskują dostatecznego wsparcia duchowego, pomocy w
kształtowaniu ich sumienia i podpowiedzi co do postępowania zgodnego z wiarą
katolicką. W publicznej ocenie ich działalności politycznej – co jest naturalne
– pojawia się niekiedy tendencja do krytyki i nieufności ze strony innych
członków Kościoła. Stawiany bywa zarzut braku radykalizmu lub uczestniczenia w
gremiach, które nie spotykają się z pełną akceptacją ze strony niektórych
katolików. Należy wszelako pamiętać, że podstawowym zadaniem ludzi wiary jest –
powtórzmy – być obecnymi w świecie polityki. Ich współdziałanie przy osiąganiu
kompromisów politycznych ma zapewnić, aby ochrona wartości, podyktowanych przez
chrześcijańskie sumienie, była możliwie najpełniejsza – w określonych warunkach
i okolicznościach ich działania. Kościół i każdy wierny jest odpowiedzialny za
prawidłową formację sumienia. Trzeba znać i rozumieć warunki działania w sferze
publicznej, które rodzą nieustanne zagrożenia dla wierności w dokonywanych
wyborach moralnych.
Politycy
i parlamentarzyści stają wobec szczególnej odpowiedzialności, gdy podejmują
decyzje dotyczące sprawy życia i godności człowieka. Gdy postępują zgodnie z
prawym i dobrze uformowanym sumieniem należy się im szczególna wdzięczność i
uznanie, którą i przy tej okazji trzeba wyrazić. Żyć w zgodzie ze swymi
przekonaniami, umieć je uzasadnić i bronić – nawet narażając się na konsekwencje,
które będą im dawkowane przez logikę koniunkturalnej walki o władzę - jest
tytułem do uznania ich wielkości i wierności wyznawanym ideałom.
Dokument
przyjęty na 361. Zebraniu Plenarnym Konferencji
Episkopatu Polski.
Warszawa, dnia 5 marca 2013
r.